To, o czym każdy chciałby przeczytać: jak szybko i prosto samemu pozbyć się cukrzycy? Celowo nie piszę „wyleczyć”, bo naprawdę ciężko cukrzycę nazwać chorobą. To raczej konsekwencja złego sposobu odżywiania, która po prostu zanika po porzuceniu go na rzecz czegoś zdrowszego.
Dieta cukrzycowa
Można to ująć dwoma słowami: Przez kilka miesięcy jedz tylko warzywa. I tyle, taka zmiana w diecie powinna wystarczyć. Kilka miesięcy surowych warzyw przyniosłoby niesamowitą poprawę stanu zdrowia i niemal na pewno pozwoliło pozbyć się problemów z cukrem. Problem w tym, że taka dieta jest po pierwsze dość droga, a po drugie bardzo kłopotliwa. Wymagałaby jedzenia dużej ilości pokarmów, liczonej w kilogramach, mało kto potrafi się zmusić do takiego czegoś (ja na przykład nie potrafiłem). Oczywiście jeśli ktoś chce, może spróbować, gwarantuję, że to dobre rozwiązanie, szczególnie polecane osobom które mają naprawdę dużo problemów zdrowotnych (nadciśnienie, miażdżyca, ryzyko nowotworów).
Powyżej tych kilku miesięcy dieta złożona z samych warzyw zacznie być dość szkodliwa, z uwagi na niedobory pokarmowe, które zaczną się piętrzyć, dlatego nie powinno się tego ciągnąć zbyt długo.
Błonnik w leczeniu cukrzycy
Trzeba więc sięgnąć po sztuczki. Jak jeść w miarę smacznie, a jednocześnie pozbyć się chorób? Rozwiązanie jest banalne: błonnik. W jednym z badań, pacjentów podzielono na 2 grupy. Jedna otrzymywała posiłki zgodne z wytycznymi American Diabetes Association (organ ustalający lekarskie i dietetyczne wytyczne postępowania u cukrzyków), druga grupa identyczną dietę, ale wzbogaconą o 50 gramów błonnika (lekarze zalecają tylko 24 gramy). W ciągu zaledwie 6 tygodni grupa wysokobłonnikowa obniżyła sobie glukozę na czczo o 13 mg/dl, jednocześnie dość mocno obniżył się cholesterol, jeszcze mocniej trójglicerydy. Obniżeniu uległa także krzywa cukrowa.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/10805824
Dużo ciekawsze efekty dało całkowite odejście od zaleceń lekarzy. Niejaki dr Anderson, wielki entuzjasta błonnika i diet roślinnych, zalecił grupie 20 pacjentów którzy musieli zażywać insulinę dietę złożoną prawie wyłącznie z węglowodanów oraz z bardzo dużej ilości błonnika. Skład diety to 70% kalorii z węglowodanów, 9% z tłuszczy oraz pozostałe 21% z białek. W przeliczeniu na gramy było to 98 gramów białka, 18 gramów tłuszczu oraz 314 gramów węgli. Zawartość błonnika wynosiła 65 gramów. Zapewne większość z Was czytała propagandowe artykuliki promotorów diet niskowęglowodanowych, którzy węgle obwiniają o całe zło tego świata, z cukrzycą na czele. Według nich, taka dieta powinna szybko pogorszyć stan zdrowia, a nawet wywołać cukrzycę u zupełnie zdrowych ludzi. A jak było naprawdę?
W ciągu zaledwie 16 dni (!) 11 z 20 pacjentów mogło całkowicie odstawić insulinę. Średnie zapotrzebowanie na insulinę wśród wszystkich pacjentów spadło z 26 do 11 jednostek dziennie. Trochę ponad 2 tygodnie zdrowej diety wystarczyło, aby 11 z nich całkowicie odstawiło leki. Cholesterol spadł średnio o 60 mg/dl, w ciągu zaledwie 16 dni! To są efekty, których współczesna medycyna może jedynie pozazdrościć. I zapewne dlatego nie dowiadujecie się o takich terapiach od lekarza. Pacjent może co prawda w krótkim czasie sam wyleczyć się z choroby, ale kto wtedy będzie sponsorował całą machinę przemysłu farmaceutycznego? Dla wszystkich „po drugiej stronie barykady” lepiej, żeby chorował całe życie. I płacił, płacił, płacił…
Link do badania:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/495550
Nie jest pewne, dlaczego błonnik ma tak korzystne działanie. Może chodzi o zmianę składu flory jelitowej, może o produkcję kwasów tłuszczowych przez bakterie odżywiające się błonnikiem, a może po prostu o spowolnienie tempa wchłaniania pokarmu? Ja osobiście stawiałbym na produkcję specyficznych kwasów tłuszczowych przez bakterie, które wykorzystuję błonnik jako pokarm. Być może kiedyś ktoś opracuje suplement złożonych własnie z tych kwasów, byłoby to o wiele prostsze od jedzenia worków otrębów.
Dodatkowo odżywianie tego typu ma potężną zaletę, którą omówiłem już w rozdziale dotyczącym wad diet niskowęglowodanowych: Stosowana w sposób ciągły drastycznie redukuje ryzyko zawału, znacznie też obniża ryzyko chorób nowotworowych. Mamy więc kilka pieczeni na jednym ogniu: pozbywamy się cukrzycy, oczyszczamy tętnice, odsuwamy wizję najpaskudniejszej z chorób, nowotworu. Brzmi zbyt pięknie, aby było prawdziwe? Czemu lekarze o tym nie mówią?
Nie chciałbym teraz zabrzmieć jak zwolennik teorii spiskowych, wierzący w to, że wszyscy zmówili się, by ukryć przed nami tajemniczą prawdę. Uważam, że rozwiązanie zagadki jest banalne: we współczesnej medycynie prowadzi się badania nad tymi terapiami, z których można potem wyciągnąć pieniądze. Bez kilkudziesięciu badań lek (czy terapia) nie będą dopuszczone, a takie coś kosztuje grube miliony dolarów. Kto miałby zapłacić za badanie błonnika? Pani Jadzia, produkująca otręby? Jest kilka prób klinicznych, przeprowadzonych przez entuzjastów lub ludzi z powołaniem, ale ludzie z powołaniem rzadko kiedy zostają miliarderami.
W dziale dotyczącym wpływu diet niskowęglowodanowych omówiłem badanie, w którym sprawdzano wpływ tego typu odżywiania na ryzyko nowotworów. Dodam jeszcze jedno badanie, w którym ludzie na diecie Ornisha mieli cofanie się cukrzycy. W niewielkim stopniu, ale jednak. Dieta Ornisha to odżywianie bezmięsne, ale bez dużych dawek błonnika:
https://www.ornish.com/wp-content/uploads/effectiveness-efficacy-of-an-intensive-cardiac1.pdf
Wracając do tematu: W pierwszym etapie staramy się wybierać takie produkty, które mają najwięcej błonnika, jednocześnie mało tłuszczu. Ideałem są warzywa, najlepiej surowe. Całkowicie wyrzucamy białe pieczywo, w ostateczności może być razowe, wyrzucamy ziemniaki czy makarony, wszystko powinno się obsypywać błonnikiem. Po tym pierwszym etapie, gdy metabolizm się wyrówna, można oczywiście wrócić do owoców i mniej „szybkich” węglowodanów, np ziemniaków z dużą ilością błonnika (surówki), ale przez pierwsze miesiące niestety, albo trzymamy żelazną dietę, albo niewiele wyjdzie z terapii. To tylko kilka miesięcy.
Niesamowicie skutecznym „trickiem” jest… ocet. Wbrew temu, co można na dziwnych stronkach wyczytać, nie musi to być koniecznie ocet jabłkowy czy organiczny. Każdy działa tak samo. Chodzi o zakwaszenie żołądka, a nie o jakiś tajemniczy składnik octu czy nawet o sam octan. Dodanie 10 gramów (2 łyżek) do posiłku z węglowodanów złożonych (ziemniaki, makaron, ryż, chleb, warzywa) bardzo wyraźnie zmniejszało wzrost poziomu cukru. Nie działa przy cukrach prostych, takich jak owoce.
Badanie, które wykazało takie działanie octu:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/20068289
Jeśli ktoś jest zainteresowany zmianą diety na zdrowszą, ale nie jest pewien czy da sobie radę z nowymi przepisami kulinarnymi czy dobieraniem składników odżywczych (nawiasem mówiąc, kto dobiera składniki odżywcze na „zwykłej” diecie? Jako wieloletni wegetarianin przekonałem się, że osoby jedzące czipsy i popijające je cocacolą, gdy usłyszą że nie jem mięsa, nagle stają się ekspertami w dziedzinie dietetyki i uświadamiają mi, jak ważne jest komponowanie posiłków), zapraszam na witrynę prowadzoną przez znajomego dietetyka (link niżej). Wprowadza ona w świat zdrowego odżywiania, zapisując się otrzymujemy jadłospis na cały miesiąc oraz przystępnie wyjaśnione zasady zdrowego odżywiania. Oczywiście za darmo.
Przechodząc na odżywianie wegetariańskie niemal 18 lat temu robiłem to ze względów etycznych, sądząc, że moje zdrowie zapewne się pogorszy – 18 lat temu nie było w Polsce internetu, dostęp do wiedzy był o wiele bardziej utrudniony. Jakież było moje zdziwienie, gdy po roku diety stopniowo zaczęły znikać problemy, które dręczyły mnie przez poprzednie 20 lat – bóle nóg tak silne, że niekiedy nie byłem w stanie chodzić, ból żołądka nie pozwalający na normalne funkcjonowanie czy ciągłe przeziębienia. Zawsze byłem słabym, chorowitym dzieckiem, w szkole podstawowej w biegach na w-f zajmowałem ostatnie miejsce. W studium medycznym, po 2 latach diety bezmięsnej, przybiegłem pierwszy – bez żadnego szczególnego treningu. Podobne historie słyszałem od wielu osób, które po moich namowach zmieniły sposób odżywiania.
Link do witryny – kliknij mnie!